Łyżka biwakowa

– No i zobacz, jak zamówiłam te dwie pary butów, to przyszły tak ładnie zapakowane, ze zniżką na następne zakupy. I gratis jeszcze, bo dostałam łyżkę do butów!

– O, jaka fajna, ładnie wyprofilowana, tu gładkie, a tu matowe, żeby było wygodniej trzymać w ręce.

– O, super! Może też służyć jako nożyk do masła. Pod namiotem!

Jak nie kupować

osiedlowe zakupy w owadzim sklepie skończyły się śmiechem przy kasie. a miało być szybko, sprawnie, bez łażenia między regałami bez potrzeby, trochę jedzenia i finito.

trochę jedzenia wpadło do kosza: mleko, chleb i ser żółty.

przy kasie ze zdziwieniem zaczęłam wyjmować z koszyka dalsze rzeczy, które z oficjalnym jedzeniem nie mają nic wspólnego: dwie czekolady, dwie paczki ciastek, dwie paczki czipsów, torba cukierków, saszetka dropsów, paczka herbatników

[w moim pojęciu herbatnik, a ciastko – to dwie różne rzeczy].

i teraz już wiem, że robienie zakupów na głodniaka to jednak zły pomysł. zwłaszcza, że jedna paczka została opróżniona

w czasie drogi powrotnej do domu. pomimo ciepłego, letniego deszczu.