Jakoś nie idzie mi pisanie „mego”, bo nie do końca to miasto moje jest. Ale mniejsza z tym.
Poszłam dzisiaj do pracy, do biura znaczy. Kawałek drogi, środek miasta. Posiedziałam, pogaworzyłam, wróciłam do domu.
Obiad i kolejne wyzwanie. Muszę odebrać szmaty, które czekają na mnie już drugi tydzień. No co zrobić.
Kawałek drogi, obrzeża miasta. Poszłam, wróciłam, wypakowałam zapasy materiałów i usiadłam.
A jak już z powrotem, po fali dziwnego zmęczenia, zaczęłam myśleć, zajrzałam do internetów.
Mapa. Wyznacz trasę.
Zgłupiałam już zupełnie – przelazłam równe 10km.
I niestety – nie gołą stopą brzegiem morza.