Niechcąca krzywda

w gadce z przyjaciółką ta wygadała się, że przypadki życiowe, krzywdzące ją osobiście – występują nagminnie. w każdej postaci. jej samej również. opowieści fajnie się słucha, ale z samopoczuciem gorzej, gdy przypomnę sobie własne przypady/przypały/ka-ta-stro-fy. w większości sytuacji niechcący… zazwyczaj…

w ciągu tygodnia znalazłam cztery nowe, niezidentyfikowane (czas powstania? okoliczności??) siniaki wielkości różnej. ponieważ temperatura odbiega od syberyjskiej – zanotowałam również współczujące spojrzenia przekupek na targowisku. ponadto zrobiłam krwistą botwinkę, odcinając sobie kawałek palca. do dziś nie rozumiem, dlaczego ułomność własna nie kazała mi się stawić w szpitalu na szycie. w końcu ślady rzeźni sprzątałam jeszcze kilka godzin po wydarzeniu.

nie zbliżać się do samochodu (a bez tego ciężko prowadzić), bo kończy się to obiciami, zadrapaniami i łomotem w łokieć.

z bagażnika (taka nowa moda…). czytanie książek kończy się pocięciem palców kartkami. odkurzanie – poobijanymi nogami, bo ta rura plącze się przy maszynie, a sam odkurzacz nabiera dzikich mocy.

zamykanie szafki kuchennej udało się zakończyć na jednym złamanym paznokciu. u ręki. podobnej sytuacji na stopie (a tu szafki nie było) jeszcze nie wyjaśniłam.  zaplątanie się w smycz własnego psa na spacerze się liczy?

i naprawdę się nie staram. to wszystko jest przypadkowe. czy któryś przodek mógłby mi to wyjaśnić?? 

Z podobieństwem przez lata

odwiedziny u cioci, dawno niewidzianej cioci, które o mało co nie zakończyły się zrzuceniem mnie ze schodów i prawie zawałem serca owej cioci zakończyły się dość pogodnie. wpadłam bez zapowiedzi, zostałam ugoszczona, chociaż dłuższą chwilę zajęło przekonanie się, że ta ledwo sięgająca stołu pyskata blondyneczka – to ja. fakt, urosłam, włosy ściemniały, gadatliwość w sumie została, ale przecież minęły trzy dekady…

opowieści dziwnej treści o rodzinie skończyły się rozległym plotkowaniem o tych i owych, którzy tacy, a tacy zrobili (lub nie zrobili)

i już tak jest w każdej rodzinie… świetna sprawa, polecam każdemu, chwila relaksu z nowym spojrzeniem na osoby, które przecież doskonale znamy!

i w pewnym momencie dowiaduję się, że moja inna ciocia, to ogólnie wredotką była za dzieciaka i awantury robiła o byle co.

aż najbliższa kuzynka kompletnie nie miała ochoty spędzać z nią wakacji.

– bo wiesz, jak ona robiła awanturę o źle posmarowaną kanapkę? to możesz sobie wyobrazić!

moja gadatliwość spadła do zera, zajęłam się intensywnie czarną herbatą. bo i któż może wiedzieć (na pewno nie ciocia po trzech dekadach nieobecności w moim życiu), że narzeczony mój własny czasami dostaje oczopląsu przygotowując dla mnie kanapkę i sprawdzając, czy aby z każdej strony jest ona wystarczająco obłożona… 🙂