Początek sagi mieszkaniowej

Już wszystko wiadomo – jest mieszkanie! Są klucze! [Jest kredyt!]

Czas najwyższy zacząć przeprowadzkę.  Czas się kończy wraz z końcem kwietnia. Uuu, będzie się działo. Startujemy od zakupu wszystkich możliwych akcesoriów do sprzątania i konserwacji powierzchni wszelkich, a żeby było miło – większość jest w radosnym, zielonym kolorze. Jak na wiosnę przystało.

Po zastanowieniu – nie mam pojęcia, kto wpadł na ten kolor, ale coś kojarzę, że „za pięć minut” zamykali sklep. Do koszyka wrzuciliśmy też wszelkie dezynfekatory i mrocznych pogromców kamienia i osadu –  co, w używanym mieszkaniu, jest bardzo na miejscu. I przy okazji zawiezienia tych wszystkich badziewi pod nasz nowy adres, od razu, na noc, spryskaliśmy chemią sklepową wszystkie elementy osado-kamienno-wodno-użytkowe.

Jeśli ta chemia działa cuda – co najmniej jak w reklamie – to jest szansa, że przy okazji dzisiejszej wizyty zamiast kranów i odpływów – zastanę na miejscu wypalone dziury. Na wylot. Och.

W sklepowym szale kupiliśmy też worki budowlane. Bo wiecie, miękkie rzeczy pakujesz do worka, twarde i kanciaste – do kartonu. Kartonów chwilowo nam brakuje, ale worków dostatek.

Mam tylko drobne podejrzenia, że jednak pojemność 240L (prawie jak ciągnik dwa czterysta!) jest tak ciut, ot, za duża…

Jak zapakowałam do worka ciuchy z czterech półek, objawiła nam się jego niezmierzona przestrzeń wewnętrzna i wtedy przez myśl mi przeszło, żeby go jednak przenieść. Worek zajmował pół łóżka. I wtedy mój własny ciągnik się zawiesił – nie dałam rady worka podnieść.

Przeprowadzka zapowiada się interesująco 🙂

Biszkopt, a sprawa miejsca

Kwiecień daje czadu z pogodą, a mnie rozkłada gorączka. Chwilowa, bo jednodniowa – jak najlepsza dieta. Organizm szaleje, ale uwaga! da się wyżyć na paczce biszkoptów, co by go uspokoić. Bo i rewelacje są, właśnie wiesza się na szyi kawałek kagańca w postaci kredytu na kilka dekad, a za tym idzie nowe mieszkanie!

Bez współlokatorów! Bez obcych! Nasz własny kawał podłogi! Na szczęście do użytku, więc można się wprowadzać. I to chyba niedługo, chociaż po tylu latach dalej to brzmi jak mrzonka. Dobrze, że jest internet, nie zbankrutujemy na pisemka o urządzaniu wnętrz 🙂

A gdyby się okazało, że spłata owego lokum nie jest łatwa, to ja już się przygotowuję – ostatecznie na biszkoptach też można trochę pociągnąć 🙂