Drzwi

Drzwi do mieszkania oznaczają próg warowny, przez który niepowołani nie przejdą. Przed którymi korzy się każdy, kto chce doświadczyć światłości przedpokoju (akurat żarówka jest). Drzwi oznaczają bezpieczeństwo. Luz. O ile są.

Otóż właśnie zdarzyło się, że wyimaginowana wymiana drzwi nastąpiła. Poprzedzona nocnym łupaniem w futrynę, co by starą usunąć, i poszerzaniem przestrzeni. Szerokość wieczorna nijak się miała do szerokości porannej, kiedy ściany trzeba było rozpychać ponownie. Widocznie stare budynki się kurczą…? Luz.

Przejmująco odczuwalny też jest sposób na noc bez drzwi. Które przecież się wywaliły. Zostały zastąpione ekskluzywną konstrukcją z kartonów, płyt, worków i profili, ustawionych tak, że nawet drgnięcie ogona myszy, usiłującej wejść do mieszkania – zrobiłoby hałas. Z siłą wodospadu obudzona byłaby cała klatka schodowa.  

Ogólnie w stanie przyczajenia „doprawdy luzik, nie ma się czym przejmować” tkwię coraz solidniej.

Panowie od drzwi mówią ” – W godzinę skończymy”. 

Dwie i pół godziny później drzwi dalej nie widać. 

Kolejni panowie od kozy – piecyka „- To prosta sprawa jest”. I wychodzą obsypani czarną jak noc sadzą z komina. W biały dzień.

A piecyk nadal nie podłączony, bo nie ma ciągu w kominie. 

Luz. Uwielbiam remonty.